Ewa Zgrabczyńska

Ewa Zgrabczyńska

Ewa Zgrabczyńska

to zoolog, dyrektorka Ogrodu Zoologicznego w Poznaniu, wybawicielka „nieumarłych” tygrysów.

– To był nie tylko obowiązek ratowania stworzeń zagrożonych wyginięciem, ale dla mnie te tygrysy były wyrzutem sumienia dla nas, jako ludzi, którzy dla własnej próżności i pieniędzy po nieludzkim wykorzystaniu skazali je na powolne konanie – mówi pani Ewa. To ona, jako jedyna zorganizowała pomoc dla tygrysów, które w październiku 2019 roku utknęły w ciężarówce na granicy polsko-białoruskiej z powodu braku wymaganych dokumentów.

Czekanie oznaczało niebotyczne cierpienie zwierząt. Tygrysy były stłoczone w niewielkich klatkach w swoich fekaliach, bez wody, bez pokarmu, odwodnione, z ranami, niektóre w agonii. Jeden z tygrysów niestety nie przeżył.

Były to osobniki pocyrkowe, niektóre agresywne, a także dwoje staruszków. Akcja była niebezpieczna, klatki się rozpadały. Jak mówi pani dyrektor, tak wyjątkowego upodlenia tych pięknych zwierząt nigdy wcześniej nie widziała i nie zapomni widoku zamkniętych klatek i tego braku możliwości zajrzenia, czy zwierzę jest żywe. Dramatyczną akcję ratowania tygrysów śledziła w mediach cała Polska. Odważna, ale przy tym przepełniona miłością do zwierząt decyzja pani Ewy zaowocowała nie tylko uratowaniem „nieumarłych”, jak nazwano cudem wyrwane śmierci tygrysy, ale także zebraniem 2 mln złotych, dzięki którym m.in. w środku lasu, części poznańskiego zoo, powstaje tygrysiarnia z basenem. Takie wymarzone hospicjum dla dwóch staruszków z transportu – Gogha i Kana, które udało się cudem podnieść na łapy.

Dzięki wyjątkowej postawie pani Ewy i obrazom z dramatu, jakie obserwowali niemal wszyscy, poruszone zostały serca nie tylko zwierzolubów. – Akcja wyzwoliła dobro, które jest w człowieku, ale dodatkowo przebiła się informacja, że widowiska cyrkowe z udziałem zwierząt są dla nich dramatem, że toczy się nielegalny handel gatunków zagrożonych wyginięciem, że zwierzęta są mordowane dla pozyskania różnych części ciała – podkreśla nominowana. Od lat zresztą walczy o wprowadzenie ustawy o zakazie zwierząt w cyrkach, a także o stworzenie azylu dla dzikich zwierząt. Ma już deklarację osoby i konsorcjum, dzięki którym, po spełnieniu wszystkich formalności, taki azyl powstanie. Jej misją, kiedy blisko 5 lat temu objęła stanowisko dyrektora zoo, jest tworzenie nowoczesnego ogrodu zoologicznego, Arki Noego, w której zwierzęta zagrożone wyginięciem znajdą swoją ostoję, ale gdzie także jest możliwość tworzenia reintrodukcji, czyli przywracania gatunków ich środowisku naturalnemu.

W zoo jest np. „azyl białych aniołów”. Są to bociany białe, które miały dosłownie skrzydła przetrącone przez los, a teraz ich potomstwo jest zalążkiem nowej populacji na Wyspach Brytyjskich. Prywatnie pani Ewa mieszka w gospodarstwie wiejskim pod Poznaniem z niemałą trzódką zwierząt. Mieszkają z nią psy i koty, zarówno te przygarnięte, jak i rasowe, w tym ukochane dogi. Są tu zwierzaki z interwencji, z zabezpieczeń prokuratorskich, także kotka, będąca być może wcieleniem dziesiątego tygrysa, znaleziona w trakcie interwencji tygrysiej pod sklepem, nazwana Tygrysią. Jest też  bernardynka Bernisia z pseudohodowli, Iruś z ciasnego kojca, osiołek, któremu umarła mama przy porodzie, kozy uratowane spod noża rzeźnickiego, w tym Lucek, szef stada, ale też cała grupa zwierząt dochodzących jak wróble, które mają gniazdo w wiejskiej figurce Matki Boskiej, dwa nietoperze, rzesza myszy polnych, stary lis wpadający regularnie w odwiedziny czy skubiące w pobliżu trawkę sarny i jelenie, a także mnóstwo ptaków i owadów na niekośnej łące.

Praca, rodzina, życie prywatne przeplatają się i łączą w jedno. – Zwierzęta mi tupią w głowie wszędzie dookoła – dodaje pani Ewa. Jej życiowe credo to szacunek dla życia w każdej jego postaci, uznanie, że zwierzęta są osobami, nie przedmiotami, i dodatkowo babcina maksyma: „Kto miękki w pupie, pietruszką się struje”.

Swój głos można oddać na stronie: www.psy.pl/glosowanie-sdz

16 komentarzy

Post a Comment