Magdalena Krupecka

Magdalena Krupecka

Magdalena Krupecka

 to 10-latka, która uratowała rannego bociana.

– Bocian, którego uratowałam, ważył tylko 3 kg, wcale nie był ciężki – mówi 10-letnia Madzia z Gałowa, która w sierpniu zeszłego roku wyniosła na rękach rannego ptaka ze strefy zagrożenia życia, jaką zgotowali mu ludzie. Zwierzak zahaczył o linię energetyczną i uszkodził sobie dziób, a potem okrutni dorośli, zamiast mu pomóc, rzucali w niego kamieniami i kręcili filmiki.

I wtedy w pobliżu znalazła się Madzia z rok starszym bratem i mamą. Mama dziewczynki wiedziała, że bocian może zrobić krzywdę dziobem, więc udała się po fachową pomoc, a dzieciaki miały tylko przypilnować ptaka, by nie uciekł.

Ale odważna Madzia, obawiając się, że boćka potrąci auto, wzięła go na ręce. Gdy zadzwoniła do mamy, by jej o tym powiedzieć, ta mało nie dostała zawału z obawy o córkę. Bociek był jednak tak osłabiony, że dał się nieść jak szczeniak. Z pomocą dziewczynki, która go poiła i karmiła, przetrwał kolejną dobę w ogrodzie. Fachowa pomoc dotarła dopiero następnego dnia. Ptak trafił do ośrodka rehabilitacji zwierząt w Kleszczynie, a po wyleczeniu wrócił na wolność. Nie było to pierwsze zwierzę, któremu Madzia uratowała życie. Jest ich już cała wielogatunkowa gromada!

Ze znalezionym w parku rannym gołębiem Madzia tak się zaprzyjaźniła, że dawał się jej głaskać. Ptak zamieszkał potem w gołębniku znajomego. A dziewczynka za nim tęskniła, bo jak mówi, był taki słodki… Przygód z ptakami było zresztą więcej. Kiedyś z gniazda wypadła jaskółka. Potrzebna była pomoc wujka, który włożył pisklę do gniazda.

Wśród ocalonych przez Madzię zwierzaków jest jeż, który nie mógł chodzić, bo coś mu się wbiło w łapkę – dziewczynka testowała w mieszkaniu na dywanie, czy odzyskał już sprawność i można go wypuścić. Jest też królik, którego ktoś wyrzucił z domu. Było sporo zachodu ze złapaniem go, ale w końcu się udało i królik trafił do wujka Madzi. Są też koty, które Madzia dokarmia i uratowane psy – ostatnio zabłąkany Lolek, który dzięki dziewczynce odnalazł właścicieli.

Madzia ma ogromny szacunek także do tych zwierząt, którym już nie da się pomóc. Kiedyś zobaczyła na ulicy potrąconego kotka i poprosiła rodziców, by zatrzymali samochód. Zwierzak nie żył – mimo to przeniosła go z jezdni na pobocze i przykryła chusteczką.

Mama Madzi opowiada, że dziewczynka już jako berbeć lgnęła do wszystkich zwierząt. Ma zdjęcie z wycieczki z ogromnym wężem na szyi – ledwie stoi pod jego ciężarem. A oczy jej tak błyszczą, na buzi ma takiego banana, że jest jasne: to dziecko wyrośnie na wielką miłośniczkę zwierząt!

Swój głos można oddać na stronie www.psy.pl/glosowanie-sdz.

14 komentarzy

Post a Comment