Piotr Konarski

preview

lekarz weterynarii, specjalista chorób ryb

Od kilkunastu lat leczy rybki akwariowe i ryby z oczek wodnych. Operuje je – często przez szkło powiększające – dzięki samodzielnie wymyślonej i własnoręcznie skonstruowanej aparaturze, umożliwiającej podanie narkozy i utrzymującej skrzela w stanie nawilżenia. Leczy też zęby tym gatunkom, które je mają. Jeszcze gdy był chłopcem, hodował rybki, a gdy zaczęły chorować, nikt nie potrafił im pomóc. Wtedy postanowił, że zostanie lekarzem weterynarii, i że będzie leczył nie tylko psy i koty. Pierwszą operację ryby przeprowadził w maju 2002 roku. Pacjentką była pielęgnica papuzia z guzem nowotworowym. Udało się go usunąć i rybka żyła jeszcze wiele lat. Dziś przyjmuje kilkunastu rybich pacjentów w miesiącu.

Katarzyna Gromska

297801_521528614528669_1852410479_n

miłośniczka zwierząt, pracownik radomskiego schroniska

Pani Kasia jest głosem tych, którzy sami nie mogą poprosić o pomoc. Dała całą siebie tym, których zawiódł człowiek. Życie poświęciła zwierzętom, głównie psom. Jak sama mówi, to jej misja, coś, co sprawia jej przyjemność i satysfakcję. Wiele lat temu zgłosiła się jako wolontariuszka do radomskiego schroniska dla zwierząt (w 2006 roku), od 2010 roku pracuje tam już na pełny etat. Jednak jej obowiązki nie kończą się po 8 godzinach pracy. Zdarza się często, że mimo zakończenia pracy – praca wraca wraz z nią do domu. To zatrudnienie 24 h na dobę. Organizuje liczne akcje, wspiera działania na rzecz rozwoju świadomości społecznej dotyczącej zwierząt, odwiedza szkoły i przedszkola. Wierzy, że te działania zaprocentują w przyszłości.

Radosław Fedaczyński

ADA ATELIER DAREK LICHOTA

lekarz weterynarii, współtwórca i prezes Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych, właściciel lecznicy dla zwierząt „Ada”

Każdą wolną chwilę poświęca ratowaniu zwierząt, nie ograniczając się tylko do tych domowych. Uważa, że każde życie jest jednakowo cenne – niezależnie od tego, czy należy do człowieka, kota, czy ryjówki. Pochyla się także nad bezdomnymi psami i kotami. Prywatnie jest opiekunem owczarka, który – jak sam mówi – „jest rozpuszczony do granic możliwości”. Rozważa adopcję drugiego psa, myśli też o przygarnięciu kota. Od 2008 roku kieruje Ośrodkiem Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu – unikalnej na skalę kraju fundacji, specjalizującej się w leczeniu dzikich zwierząt. Ponad połowie z nich udaje się powrócić do środowiska naturalnego. Zwierzęta, dla których jest to niemożliwe, mogą liczyć na bezpieczną przystań.

Ewa Bieniek

IMG_2864

lekarz weterynarii, charytatywnie przeprowadziła 1500 kastracji

Nie ma sobie równych, jeśli chodzi o osobiste zaangażowanie w walkę z bezdomnością zwierząt poprzez kastracje. Od dziecka kochała zwierzęta i jej marzeniem była praca weterynarza. Ledwie dostała się na upragnione studia, już zaczęła myśleć o zorganizowaniu akcji kastracji, dzięki której zmniejszy się liczba bezdomnych, cierpiących zwierząt. Na V roku studiów, nie bez przeszkód, które dzielnie pokonała, zorganizowała pierwszą taką akcję na uczelni. Zabiegom kastracji poddano zwierzęta z mazowieckiego schroniska. W dodatku wszystkie te psy, dzięki zaangażowaniu studentów, znalazły domy i nie wróciły do schroniska. Do końca studiów zabiegom poddano blisko setkę schroniskowych i fundacyjnych psów i kotów.

ZWYCIĘZCA 2019: Marcin Różalski

image1

ambasador fundacji AST, twórca akcji Pomagaj pomagać, zawodnik sportów walki, miłośnik terierów typu bull

Wraz z partnerką Martą Kwiatkowską opiekuje się 6 psami (Szatan, Nina, Misza, Gabrysia, Perun, Dżeki), 12 kotami, 3 kozami, 4 świniami, owcami i 32 końmi. Gdy miał 18 lat, w jego domu pojawił się pierwszy własny pies – bulterier, następnego adoptował, bo miał zostać uśpiony, a potem przybywały kolejne, m.in. adoptowane z fundacji AST. – Zawsze czułem potrzebę pomagania i zawsze wielką empatią darzyłem zwierzęta, z którymi obcowałem od dzieciństwa, bo wychowywałem się na wsi – opowiada. Oczywiście jako dziecko nie rozumiał, co to znaczy opieka nad zwierzętami w kategoriach pomocy charytatywnej. Po prostu zawsze dbał o to, żeby zwierzę miało coś do jedzenia, do picia, żeby mu się krzywda nie działa.

Małgorzata Zdziechowska

Boliwia czepiak

polska dr Dolittle, opiekuje się dzikimi zwierzętami

Choć na co dzień pracuje w mediach, każdą wolną chwilę poświęca dzikim zwierzętom. Zwierzęta, te domowe, kochała od zawsze, ale podczas pierwszego wolontariatu w Australii odkryła, że świetny kontakt ma również z tymi dzikimi. To było 8 lat temu, jednak jej chęć pomagania osieroconym, chorym i rannym zwierzakom wciąż rośnie.

Katarzyna Moś

14068255_1063460617102013_2560755438045631414_n

piosenkarka, ambasadorka akcji „Zerwijmy łańcuchy”2017, na każdym kroku stara się mówić o prawach zwierząt

Szacunek i miłość do zwierząt są jedną z najważniejszych wartości w jej życiu. Już jako dziecko czuła ich ból i cierpienie, i już wtedy wiedziała, że to właśnie im poświęci cząstkę swego życia. Pierwszą poważną akcją, jaką przeprowadziła, była demonstracja z zaprzyjaźnionymi dziećmi. Zwołała dzieci z okolicy i namówiła je, by stały wraz z nią i płakały tak długo, aż mama zgodzi się na zabranie do domu suczki Nuki, która mieszkała w budzie. Kasia płakała naprawdę, a dzieciaki tylko udawały, ale protest po godzinie okazał się skuteczny.

Oliwia i Maciej Makuszewscy

25556DD6-DF63-4073-B233-71179FA66B5B

właścicielka agencji ślubnej Makuszewscy Wedding Planners i piłkarz Lecha Poznań, reprezentant Polski, od trzech lat organizują akcję Świąteczna Paczka dla Psiaczka

Jako nastolatka Oliwia przyniosła do domu goldena Mohito i postawiła rodziców przed faktem dokonanym. Maciejowi i jego młodszemu bratu wszędzie towarzyszył przez kilkanaście lat kundelek Maks. Gdy się poznali, to Oliwia zaraziła Macieja gotowością do pomagania bezdomnym, cierpiącym zwierzakom. Dużo jeżdżą po Polsce i w trakcie tych podróży zdarza się, że znajdują poranione w wypadkach psy. Zawsze się wtedy zatrzymują i starają się im pomóc. Trzy lata temu zainspirowała ich akcja Szlachetna Paczka. Pomyśleli, dlaczego nie zorganizować podobnej na rzecz psów.

Michał Luter

luter

motorniczy z Łodzi, obrońca życia

Na 84 minuty wstrzymał ruch uliczny, gdy wystraszony kot schował się pod wagonem tramwaju, który prowadził. Czekając na dźwig, który miał podnieść pojazd, musiał stawić czoło pasażerom, którzy – z wyjątkiem grupki młodych kobiet – nie okazali krzty empatii i próbowali wymusić na motorniczym dalszą jazdę. Michał Luter mówi jednak, że nikt nie byłby w stanie go zmusić, by to zrobił. Choć jego decyzja spowodowała duże koszty, utraty pracy się nie bał, bo jego pracodawca ma zrozumienie dla sytuacji, w których chodzi o czyjeś życie – nie tylko ludzkie.